Stanisław Gawłowski, koszaliński kandydat na senatora z ramienia Paktu Senackiego, nie kryje swojego przekonania, że partia PiS jest skłonna do wszelkich działań, aby zapewnić sobie wygraną w nadchodzących wyborach. Wyrażając swoje obawy, stwierdził, że nie widzi powodu, dla którego PiS miałby się powstrzymywać przed zastraszaniem i stosowaniem siły.
Stanisław Gawłowski to doświadczony polityk, który reprezentował Platformę Obywatelską (PO) jako senator oraz pełnił funkcję sekretarza tej partii. Był również wiceministrem środowiska w latach 2007-2015. Obecnie po raz kolejny stara się o mandat senatora. Tym razem jednak nie jako reprezentant PO, ale jako kandydat całej opozycji demokratycznej zgromadzonej w ramach Paktu Senackiego. Sytuacja ta ma swój początek w poprzednich wyborach, gdy Gawłowski zdobył mandat jako kandydat niezależny, ponieważ PO odmówiła mu formalnego wsparcia po tym, jak wyszły na jaw jego powiązania z tzw. aferą melioracyjną.
Gawłowskiego ciążą poważne zarzuty ze strony Prokuratury Krajowej. Zgodnie z informacjami śledczych, senator miał przyjąć łapówki o łącznej wartości 750 tys. zł. Pieniądze te miał otrzymać od jednego z przedsiębiorców, Krzysztofa B., byłego działacza PiS, w zamian za ustawianie przetargów melioracyjnych w województwie zachodniopomorskim. Dodatkowo, inny biznesmen miał podarować mu apartament w Chorwacji. Wszystko to doprowadziło do procesu sądowego, który rozpoczął się w 2020 roku i obejmuje łącznie 32 osoby. Gawłowski jednak zaprzecza tym oskarżeniom, twierdząc, że mają one jedynie charakter polityczny.